*************************
Brighton.
Kolejny upalny, letni dzień, zbliżał się ku końcowi. Wszystko było takie jak
zawsze, życie toczyło się normalnym rytmem, ludzie to wracali, to wyjeżdżali na
zasłużony odpoczynek, po ciężkiej całorocznej pracy.
Ale czy
wszystko i wszyscy byli tak do końca normalni?
Jedenastoletnia,
rudowłosa dziewczynka o imieniu Lily, nie była zwykła i na każdym kroku to
przejawiała. Potrafiła sprawić, że przedmioty zmieniają swoje położenie, nawet
gdy ktoś ich nie dotyka, zwiędnięte kwiaty ożywały w jej dłoniach, a ulubione
pluszaki zmieniały się w żywe zwierzęta.
Jej starsza
siostra Petunia, blondynka o pociągłej twarzy, zazdrościła jej tajemniczych
zdolności.
Kto by nie
chciał ich posiadać?
Od dawien dawna
istniał drugi świat, w którym dzieci w szkołach nie uczyły się fizyki czy
geografii. Zwykli śmiertelnicy nie mieli o nim pojęcia.
Mała Lily też.
Jedynie do czasu.
Każdego
wieczoru siostry bawiły się na pobliskim placu zabaw. Tak było i tym razem.
Towarzyszył im śmiech i radość ze wspólnie spędzanych chwil.
Za każdym
razem, siostry ktoś obserwował. Chłopiec o ziemistej twarzy, czarnych jak
węgiel oczach i tłustych włosach. Nazywał się Severus Snape.
Był on taki sam
jak Lily. Też należał do tego drugiego świata.
Od dłuższego
czasu pragnął wyznać prawdę o przynależności Rudowłosej, ale brak mu było
odwagi. Postanowił to zmienić.
Widział, jak Rudowłosa
huśta się wysoko, wzbija w powietrze i ląduje gładko na ziemi. Wiatr
rozwiał jej włosy, a w powietrzu zabrzmiał jej wesoły śmiech.
Nie wytrzymał.
Wyszedł zza pobliskiego krzaka, za którym się ukrywał, i stanął na środku placu
zabaw.
— Jesteś
czarownicą!
— Nie wolno tak
przezywać!
— Ale ty
naprawdę nią jesteś!
Starsza siostra
stała na środku i patrzyła się na przybysza z szeroko otwartymi oczami. Szok
wywołany pojawieniem się chłopca miną szybko.
— Wiem, kto to
jest! To ten chłopak od Snape'ów! Mieszka tuż za rzeką w tej ruderze zabitej
dechami! I co ty masz na sobie!? Stare ciuchy po matce?
Snape, ubrany
był w fioletową koszulę, która rzeczywiście, mogła należeć do jego rodzicielki.
Czarne za krótkie spodnie i ciemną pelerynę.
— Zamknij się,
mugolko!
— Jak ją
nazwałeś?!
— Mugolem.
Blondynka
uciekła z płaczem z placu zabaw.
— Jak mogłeś?!
Miała ruszyć za
siostrą, ale chłopak złapał ją za rękę.
— Nie przejmuj się
nią. Wszystko ci wyjaśnię.
ef
Leżeli w cieniu
wielkiego klonu, opodal rzeki. Na niebie było kilka obłoków, które formowały
się w różne kształty, a w powietrzu można było wyczuć woń skoszonej trawy.
Severus od
kilkudziesięciu minut opowiadał Lily o świecie, do którego należała. Do świata
czarodziei. Wspomniał o szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, panujących tam
zasadach, nauczycielach i przedmiotach, jakich od września będą się uczyć.
Mówił o Ministerstwie Magii, Askabanie i magicznych stworzeniach.
— I ja to
wszystko kupię w Londynie? Różdżka, kociołek, księgi z zaklęciami…
— Na ulicy
Pokątnej. Jak dostaniemy listy i jak będziesz chciała to będziemy mogli pójść
na zakupy.
— Opowiedz mi
jeszcze raz o dementorach.
Chłopak skrzywił się nieznacznie.
— To jedne z najgorszych
stworzeń stąpających po Ziemi. Wysysają z człowieka całe szczęście, aż w końcu
pozostaną jego najgorsze życiowe wspomnienia. Ludzie popadają w obłęd.
— Poza szkołą wolno używać
nam czarów?
— Nie. Jak to zrobisz przychodzi
ktoś z wydziału…
Dalsze jego słowa zostały
zagłuszone przez łamiącą się gałąź.
— Podsłuchiwałaś nas? Jak
mogłaś!?
— Ty wredna mugolko! Nie
wtrącaj swojego krzywego nosa w nieswoje sprawy!
— Nie obrażaj jej!
Petunia, po raz drugi,
odzyskała panowanie nad głosem. Widząc to Snape, nadął się jak paw, a gałąź nad
głową blondynki złamała się z głośnym trzaskiem i walnęła dziewczynkę, która
zaczęła głośno płakać i uciekła.
— To ty! Jak mogłeś! Przecież
ona nic ci nie zrobiła! Tunia! Tunia! Zaczekaj! — Pobiegła w stronę oddalającej
się siostry.
ef
Mijały dni, a Lily unikała
Snape’a jak tylko potrafiła. Nie odwiedzała placu zabaw, nie opuszczała domu,
chyba że przechodziła przez wielki dąb, który łączył jej i Kurta balkony.
Kurt Sweets, jedenastoletni,
brązowooki brunet, pochodzący z dobrej i bogatej rodziny był bratnią duszą Lily
Evans. Wychowywali się razem od małego i to on pokazał jej pierwsze chwyty na
gitarę. Z dziwnych powodów nie przepadał za Petunią. Uważał, że nie ma tego
czegoś, o cokolwiek mu chodziło.
Od ostatnich zdarzeń, Tunia
nie odzywała się do Lily, a cały wolny czas spędzała u koleżanek z klasy.
— Jaja sobie robisz ze mnie!
— Czy ja kiedykolwiek
żartowałam sobie z ciebie?
— Raz, może dwa, ewentualnie
codziennie.
Siedzieli w pokoju chłopaka.
Miał on jedną ścianę oszkloną, i widział z dzięki niej pokój Lily. Po
przeciwnej stronie stało wygodne łóżko, obok niego dwie szafki nocne. Na środku
leżał gruby włochaty dywan, przy ścianie dwa wygodne fotele, w których
aktualnie siedzieli. Pomiędzy nimi stał stolik do kawy. Z lewej był wielki
regał z książkami, a na ścianach pomalowanych na biało, widniały rysunki
chłopaka, wykończone czarnym tuszem. Oprócz nich, wisiały dwie gitary
akustyczne, trzy elektryczne i jedna basowa. Na biurku leżał wielki blok, z
nowym dziełem chłopaka.
— Tym razem mówię serio!
— To dlaczego ci nie wierzę?
— Bo jesteś zapatrzonym w
siebie arogantem?
— Mówi to ruda zołza, która
uważa się za czarownicę.
— Widocznie pomyliłam domy,
bo ten niedowiarek, który siedzi naprzeciwko mnie, na pewno nie jest moim
przyjacielem.
— Jak jesteś taka mądra, to
udowodnij.
Lily nigdy nie traktowała
kłótni z Kurtem poważnie, ale tym razem zaczął przesadzać.
Na stoliku do kawy leżał
talerz z wypiekami pani Sweets. Skupiła się na nim przez chwilę, a porcelana
zaczęła się przesuwać.
— To o niczym nie świadczy.
Mogły być wstrząsy.
Lily podeszła do okna i
przyniosła z niego więdnącą paprotkę.
— Masz zamiar walnąć mnie
doniczką?
Ta myśl wydawała jej się
bardzo kusząca, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Trzymają kwiatka w obu
rękach, uśmiechnęła się wesoła, a roślina zrobiła się cała zielona.
Chłopak wytrzeszczył oczy z
wrażenia.
— Nadal nie wierzysz?
Przez całe pomieszczenie
przeleciała gitara i spoczęła na kolanach Kurta.
— Ale… Ale… Jak?
Zaśmiała się cicho.
— Magia. Nie mów nikomu nic,
dobra?
— Skoro tak bardzo ci na tym
zależy.
— Hej! Przecież ty masz
dzisiaj urodziny! 100 lat, 100 lat…
— Daj spokój!
— Przyniosłam ci coś.
Poczekaj.
Wyszła na balkon i
przyniosła starannie zapakowane pudełko.
— Otwórz.
Na wierzchu leżały dwa bilety na koncert
zespołu Bon Jovi. Chłopak rzucił się Lily na szyję. Od zawsze wiedziała, że
przyjaciel marzy, aby iść na ich koncert. Pod spodem był czekoladowy tort, z napisem
z białego lukru: Spełnienia marzeń.
— Wiesz, że jesteś najlepszą przyjaciółką,
jaką kiedykolwiek miałem?
Zachichotała.
— Wiem.
ef
Lipcowe dni minęły szybko i
zanim się ktokolwiek spostrzegł nastał sierpień, a wraz z nim przyszły burze i
deszcze.
W domu państwa Evans nadal
panował stan wojenny pomiędzy ich dwoma córkami, które za nic w świecie nie
chciały się pogodzić.
Petunia uważała, że Lily nie
powinna zadawać się z wieśniakami, a
zwracać uwagę na ludzi z klasą, zaś Lily twierdziła, że jest na tyle duża, iż
może sama sobie wybierać towarzystwo.
Rodzice chcieli je na siłę
pogodzić, ale one pozostawały nieugięte.
Pewnego sierpniowego
popołudnia rozległo się pukanie do drzwi, które otworzyła domowa gosposia i
zaprosiła przybysza do salonu.
Lily z zaciekawieniu przyglądała
się mężczyźnie. Posiadał on długą siwiejącą brodę i także długie siwe włosy. Na
głowie miał szpiczastą, fioletową tiarę. Ubrany był w złotą marynarkę,
fioletową koszulę i zielone spodnie dresowe. Na stopach miał brązowe mokasyny.
— Dzień dobry. — Jego głos
był serdeczny, a Lily od razu nabrała do starca zaufania. — Nazywam się Albus
Dumbledore i jestem dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. —
Przerwał na chwilę i spojrzał po kolei na wszystkich domowników. Najdłużej zatrzymał
wzrok na Olivii i Will’owi, rodzicach Rudowłosej. — Przybywam tu z powodu
waszej córki Lily, która od pierwszego września będzie mogła zacząć naukę w
najlepszej szkole magii na całym
świecie.
Will i Olivia patrzyli na
Dumbledore’a jak na człowieka, który robi sobie z nich żarty.
— Rozumiem państwa
zaskoczenie faktem, że wasza córka jest czarownicą. Ja pewnie zareagowałbym tak
samo. Los tak chciał, że pochodzę z magicznej rodziny i nigdy tego nie
doświadczyłem. A wracając do Lily. W Hogwarcie, będzie miała najlepszą opiekę
ze strony personelu. Zamieszka w jednym z czterech domów, zawiąże przyjaźnie,
nowe znajomości. Uczęszcza tam bardzo wielu uczniów, zarówno pochodzenia nie
magicznego jak i magicznego. Pozna tajniki magii. Nauczymy ją transmutować zwierzęta,
wyczarowywać np. wodę, warzyć eliksiry, czytać z gwiazd i wiele, wiele innych
czynności. To wszystko pod warunkiem, że zgodzisz się — Tu popatrzył się na Rudowłosą.
— uczęszczać do Hogwartu.
— Oczywiście, że chcę.
— Młoda damo! A szkoła? Co z
twoimi lekcjami muzyki? Zostawisz tak wszystko, żeby pójść do szkoły, o której nigdy nie słyszeliśmy? Jesteś najlepszą
uczennicą w szkole!
— Mamo, przecież wiesz, że
zawsze byłam inna i nie zaprzeczaj. Martwiłaś się, jak ci pokazywałam, że umiem
przenosić przedmioty bez ich dotykania, a teraz masz na to wszystko odpowiedź!
A szkołę przerwę. Skoro jestem czarownicą, to po co mam się uczyć matematyki?
Zapanowało milczenie.
Państwo Evans przyglądali się sobie przez dłuższą chwilę.
— Dobrze, ale pod warunkiem,
że nikomu nie powiesz!
— Nawet Kurtowi?
— Cóż, dla niego możesz
zrobić wyjątek.
— Kocham cię, tatku!
— Mam tu dla ciebie list ze
szkoły. Znajdziesz tam listę wszystkiego, co będzie ci potrzebne w nowej szkole
i bilet na pociąg. Odjeżdża on o godzinie 11.00 z dworca King Cross w Londynie
z peronu 9¾.
— Przecież nie ma takiego! —
Oburzyła się Olivia.
— Wystarczy, że przejdzie
się przez barierkę pomiędzy 9, a 10 peronem. Nie sposób nie trafić. A teraz
muszę was opuścić, bo Minister Magii oczekuje mnie za 20 minut w Ministerstwie.
Dowidzenia.
Świetni się zapowiada <3
OdpowiedzUsuńBoski dopiero zaczynam czytac ale już sądze że blog zarąbisty
OdpowiedzUsuńŁał, super to opisałaś.
OdpowiedzUsuńOstatnio cały czas szukam jakichś blogów o Huncwotach, lecz rzadko kiedy trafiam na takie które są prowadzone tak ciekawie jak Twój. Czytam dopiero I rozdział, ale myślę, iż nie zawiodę się na pozostałych ;) Gdy zobaczyłam tam chłopca o imieniu Kurt od razu skojarzyło mi się z Kurt'em Cobain'em z Nirvany ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco Amelia
Super!
OdpowiedzUsuń